tag:blogger.com,1999:blog-50349831696505048342024-02-20T11:07:22.515-08:00zawał sercaUnknownnoreply@blogger.comBlogger19125tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-64451653698998529522010-12-07T03:21:00.000-08:002010-12-07T03:21:19.821-08:00Intensywna opieka pooperacyjna<div style="text-align: justify;">Po operacji każdy pacjent przenoszony jest na salę intensywnej opieki kardiologicznej. Zarządzający nią lekarz stale czuwa nad stanem chorego, w czym pomaga mu specjalna aparatura monitorująca funkcje serca, krążenia i oddychania.</div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;"> Umożliwia to wczesne rozpoznanie i zapobieżenie ewentualnym komplikacjom. Pacjent przebywa tam z reguły dzień lub dwa. W tym czasie, zwykle dzieje się to w kilka godzin po operacji, zakończona zostaje sztuczna wentylacja płuc.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Możliwe komplikacje</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Podobnie jak przy wszystkich zabiegach chirurgicznych, tak i przy rewaskularyzacji istnieje możliwość wystąpienia rozmaitych komplikacji. Doświadczenie wskazuje, że pacjent przygotowując się odpowiednio do przeprowadzanej operacji może ryzyko wystąpienia komplikacji znacznie obniżyć. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Krwawienia:</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">u mniej niż 3 procent pacjentów po założeniu bypassu występują krwawienia. Niebezpieczeństwo ich wystąpienia zależy od licznych czynników, z których wiodącym jest zakłócenie mechanizmów regulujących krzepliwość krwi. Występuje ono najczęściej, gdy pacjent w okresie przedoperacyjnym zażywał farmaceutyki wpływające na krzepliwość — na przykład związki kwasu salicylowego. Zazwyczaj zaburzenia krzepliwości leczone są farmaceutycznie, bez konieczności transfuzji obcej krwi — przy podawaniu obcej krwi zawsze istnieje ryzyko infekcji i w tej sytuacji uprzywilejowani są</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">pacjenci, którzy przed operacją oddali własną krew. W bardzo [zadkich przypadkach istnieje konieczność ponownego otwierania klatki piersiowej w celu zatamowania krwotoku.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Infekcje: mimo wszelkich środków służących utrzymaniu higieny I aseptyki, na sali operacyjnej okazjonalnie dochodzi do infekcji. Zarazki przedostać się mogą wraz z podawaną krwią, szczególnie jeśli podaje się krew obcą. Wprawdzie zarówno krew jak i preparaty krwiopochodne badane są przy wykorzystaniu najnowszego stanu wiedzy medycznej, tym niemniej ryzyka nie da się wykluczyć całkowicie. Druga możliwość to zarażenie się poprzez ranę operacyjną: wprawdzie powietrze w sali operacyjnej jest prawie wolne od zarazków a personel medyczny nosi sterylizowane ubrania, rękawice i maski i używa wyłącznie sterylizowanych instrumentów, tym niemniej w skórze pacjenta znajdują się zarazki. Wprawdzie jej powierzchnię dezynfekuje się, środek dezynfekujący nie sięga jednak w głąb — w pory skórne. Przy nacinaniu skóry zarazki mogą przedostać się na brzeg rany i spowodować infekcję. Dla pacjenta oznacza to, że okres zabliźniania się rany wydłuży się do 4—6 tygodni. Na marginesie: przy otyłości niebezpieczeństwo wystąpienia zaburzeń w zabliźnianiu się rany jest wielokrotnie większe niż przy normalnej wadze ciała.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Zaburzenia rytmu serca: u dużej części pacjentów (od 20 do 30 procent) po operacji serca dochodzi do przejściowych zaburzeń rytmu serca. Nie przedstawiają one jednak większego niebezpieczeństwa, a zdecydowana większość chorych nawet ich nie zauważa. Postrzega je i sygnalizuje natomiast system monitorin-gowy, dzięki czemu lekarz może szybko zareagować, podając choremu odpowiednie farmaceutyki. Drugą możliwością ich likwidowania są bodźce elektryczne doprowadzane do serca za pomocą elektrod przygotowanych podczas operacji.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Postępowanie choroby wieńcowej i zamknięcie bypassu: żaden kardiochirurg nie może gwarantować, że założony bypass nie zamknie się. Arterioskleroza może postępować zarówno w bypassie jak i pozostałych naczyniach wieńcowych, prowadząc do powstawania nowych przewężeń i zawałów. W pewnym zakresie każdy jest w tym wypadku kowalem własnego losu: ograniczenie do minimum czynników ryzyka (nikotyna, wysoki poziom cholesterolu frakcji LDL otyłość, nadciśnienie, wysoki poziom cukru we krwi) może wydatnie zredukować szybkość postępowania arteriosklerozy naczyń wieńcowych.</div>Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-69863178698552491882010-12-07T03:20:00.000-08:002010-12-07T03:20:23.387-08:00Operacja<div style="text-align: justify;">W celu osiągnięcia dostępu do wszystkich części serca wykonuje się cięcie przez środek mostka, rozcinając tę kość wzdłuż. Prócz tego konieczne jest cięcie na udzie i podudziu, skąd pobiera się żyłę będącą materiałem do przeszczepu. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">Jeśli z uwagi na żylaki lub inne zmiany naczyniowe nie można wykorzystać żyły odpiszczelowe, stosuje się żyłę pobraną z ramienia. Gdy i to jest wykluczone można stosować sztuczne naczynia, nie jest to jednak zalecane, gdyż są one bardziej od naturalnych zagrożone skrzepami. Istnieje też możliwość wszczepu arterii sutkowej wewnętrznej: jej wielkość jest jednak u poszczególnych pacjentów tak zróżnicowana że nie zawsze jest to skuteczne. Po rozcięciu mostka rozcina się wzdłużnie woreczek sercowy, stwarzając dostęp do lewej komory serca i podłącza się płucoserce dające możliwość operowania na zatrzymanym sercu bez żadnej szkody dla pacjenta. Kardiochirurg dokonuje najpierw dokładnych oględzin chorego naczynia wieńcowego, następnie otwiera je w środkowej części, w miejscu wolnym od zwapnień, cięciem długości około 5 milimetrów. Fragment przewidzianej do wszczepienia żyły przycina się na odpowiednią długość, po czym wszywa rozpuszczalnymi nićmi w otwarte naczynie wieńcowe. Nie u wszystkich pacjentów daje się znaleźć wolne od zwapnień odcinki naczyń wieńcowych. U około 15 procent operowanych zwapnienia sięgają daleko w peryferyjne części naczyń, tak że przed dokonaniem wszczepienia konieczne jest oczyszczenie ich ze złogów. Jest to proces dosyć skomplikowany, przy prawidłowym przeprowadzeniu daje jednak możliwość całkowitego oczyszczenia naczyń z osadów. Po założeniu szwów na naczyniu wieńcowym i sprawdzeniu ich szczelności następuje odpowietrzenie serca i zdjęcie kleszczy z aorty, dzięki czemu wznowiony zostaje obieg krwi w naczyniach. Zwykle w tym momencie serce na powrót zaczyna uderzać. W niektórych przypadkach miast normalnego podjęcia rytmicznej pracy następuje migotanie komór, czemu przeciwdziała się stosując krótki wstrząs elektryczny. Operujący zakleszcza następnie część przedniej ściany aorty i nacinając ją wprowadza drugi koniec wszczepianego naczynia. Po zaszyciu i odpowietrzeniu klamra z aorty zostaje usunięta — nowa część krwioobiegu zaczyna w pełni funkcjonować. Po pewnym czasie, w trakcie którego serce regeneruje się ze wszystkich skutków chwilowej przerwy w pracy, pomału zmniejsza się wydajność sztucznego płucoserca. Zwykle bez pomocy wspomagających pracę serca leków udaje się przywrócić jego sprawne funkcjonowanie — maszyna wentyluje już tylko płuca. Na zakończenie na przedniej ścianie prawej komory serca mocuje się elektrody prowizorycznego stymulatora poprzez które — w razie Potrzeby, gdyż po wszelkich operacjach serca mogą wystąpić czasowe zaburzenia rytmu — można regulować rytm jego pracy. Przed zamknięciem rany operacyjnej chirurg sprawdza jeszcze raz wszystkie szwy i dokładnie uśmierza wszelkie krwawienia Następnie przywraca się naturalną krzepliwość krwi, sztucznie obniżoną na czas operacji. W końcowej fazie operacji zakłada się dreny w osierdziu i środkowej części otrzewnej pod mostkiem. Sam mostek stabilizuje się kilkoma pętlami z drutu ze szlachetnej stali których nie trzeba potem usuwać, po czym następuje wielowarstwowe zaszywanie rany.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-72005059848608979322010-12-07T03:19:00.000-08:002010-12-07T03:19:28.805-08:00Przygotowanie przedoperacyjne<div style="text-align: justify;">Niestety, ze względu na niewielkie ,,moce przerobowe" w kardiochirurgii, pacjent musi liczyć się z okresem oczekiwania na operację- od cewnikowego badania serca do operacji może upłynąć nawet pój roku. Czas ten każdy przewidziany do rewaskularyzacji serca pacjent powinien wykorzystać na optymalne przygotowanie się do operacji. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">Na przykład przynajmniej na 6—8 tygodni przed operacją każdy pacjent powinien przestać palić. Nie wypływa to tylko z faktu, że palenie jest jednym z naczelnych czynników ryzyka choroby wieńcowej, a rzucenie go może zaoszczędzić wiele zachodu, bólu i ryzyka. Palenie wzmaga konieczność odkasływania, co po przeprowadzonej operacji może być bardzo bolesne. Jeśli rzucimy palenie na trzy miesiące przed operacją, organizm zdąży zregenerować się do tego stopnia, że mimowolne odkasływanie przestanie stanowić problem. Drugim ważkim wskazaniem jest ryzyko związane z narkozą: już po trzech miesiącach niepalenia obniży się ono do poziomu charakterystycznego dla niepalących. Kolejna sprawa to waga ciała: przed operacją powinna osiągnąć normę, gdyż ludzie obarczeni nadwagą mają w okresie pooperacyjnym problemy z oddychaniem i generalnie z płucami. Ponieważ chudnięcie w tempie przekraczającym jeden kilogram na tydzień jest mało realne, odchudzanie powinno się zacząć dosyć wcześnie. Optymalne przygotowanie płuc wymaga przeprowadzania kilka razy dziennie ćwiczeń oddechowych. Podane poniżej trzy proste przykłady ćwiczeń przeprowadzamy na siedząco lub leżąco, przy czym nic nie powinno ograniczać plastyki kręgosłupa i klatki piersiowej:</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• wdychamy głęboko przez nos, następnie układamy usta w ten sposób, by wraz z policzkami stawiały lekki opór prądowi powietrza powstającemu przy wydechu. Nie „wyciskamy" powietrza płuc, lecz pozwalamy by z wolna samo się wydostało</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• przy zamkniętych ustach zatykamy jedno nozdrze, głęboko wdychając drugim. Po krótkim wstrzymaniu oddechu wydychamy. Po 3—5 minutach zmieniamy nozdrze</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">głęboko wydychamy, następnie wdychamy powietrze krótkimi 9 pociągnięciami, tak jak pies łapiący trop. Wydychamy jak przy pierwszym ćwiczeniu — przez opór ust i policzków. Oddech wstrzymujemy krótką chwilę po czym ćwiczenie powtarzamy. Takie i podobne ćwiczenia oddechowe pacjent w okresie przedope-racyjnym powinien stosować kilka razy dziennie. Doświadczenia wskazują, że u osób stosujących rozmaite ćwiczenia i techniki oddechowe komplikacje pooperacyjne występują znacznie rzadziej, tak że z reguły szybciej opuszczają one ośrodek intensywnej opieki lekarskiej. Zalecana jest również aktywność fizyczna — przy czym zarówno długość jak i intensywność ćwiczeń winna być konsultowana z lekarzem. Aktywność fizyczna w fazie przedoperacyjnej przeciwdziała tendencji do tworzenia skrzepów. Jak z tego widać, okres oczekiwania na operację, przez wielu pacjentów niekorzystnie odbierany, może stanowić szansę obniżenia ryzyka, jakie każda operacja ze sobą niesie. Pacjent celowo i sensownie wykorzystujący okres przedoperacyjny poprawia swą pozycję wyjściową do tego stopnia, że niejednokrotnie jest to korzystniejsze niż pośpieszne przeprowadzenie operacji. Doświadczenia z dobrze i źle przygotowanymi pacjentami dokumentują to wyraźnie. Kolejnym aspektem przygotowań przedoperacyjnych jest oddawanie krwi. Na kilka tygodni przed operacją, w czasie kilku sesji pacjent oddaje krew. Oddawanie krwi nie może rozpocząć się zbyt późno, gdyż organizm musi mieć wystarczającą ilość czasu by odtworzyć utraconą część. Wielkim plusem oddawania własnej krwi, wykorzystywanej potem ewentualnie w czasie operacji jest wyeliminowanie (niewielkiego co prawda) ryzyka zakażenia się wirusem zapalenia wątroby czy HIV, na jakie jesteśmy narażeni stosując obcą krew czy preparaty krwiopochodne. Niestety, nie wszyscy pacjenci mogą oddawać krew. To czy mamy taką możliwość zależy od stanu zdrowia — w każdym razie warto o to się zapytać.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-42044858184842183642010-12-07T03:18:00.001-08:002010-12-07T03:18:38.292-08:00Możliwe komplikacje i przeciwdziałania<div style="text-align: justify;">Na przebieg zawału serca wpływa wiele czynników: ogólne, takie jak wjek, płeć i ogólny stan zdrowia pacjenta oraz specyficzne, czyli występujące czynniki ryzyka, wcześniejsze, lub towarzyszące zawałowi choroby (szczególnie serca) oraz wielkość zawału, jego lokalizacja i czas jaki upłynął od pierwszych objawów.</div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;"> Szczególnie podatne na wystąpienie komplikacji są trzy ważne zakresy działania serca, wprawdzie ściśle ze sobą związane, jednak w celach metodycznych traktowane odrębnie:</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Ukrwienie mięśnia sercowego</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Gdy bóle odczuwane w okolicy serca mimo podawania leków nie ustają względnie odnawiają się, mamy do czynienia z trwającymi lub występującymi w innym miejscu zaburzeniami ukrwienia. Kolejne zmiany w obrębie naczyń wieńcowych rozpoznawane są również na podstawie nowych zmian w odczycie EKG oraz wzrostu enzymów zawału. Miast kolejnych prób rozpuszczania skrzepów, lekarz prawdopodobnie zdecyduje się na przeprowadzenie rozpoznania czyli koronarangiografii oraz leczenia operacyjnego: dylatacji balonowej lub rewaskularyzacji (bypassu).</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• Wydolność serca</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Rozległy zawał, upośledzający większą część mięśnia sercowego, prowadzący w rzadszych wypadkach również do powstania guzowatego wybrzuszenia ścianki serca — tętniaka, wydatnie zmniejsza sprawność serca. Niewydolność tę rozpoznaje się między innymi przez trudności z oddechem nawet w stanie spoczynku, kaszel oraz obniżenie się ciśnienia tętniczego, aż do utraty przytomności włącznie. Wczesne wykrycie tej niekorzystnej tendencji umożliwia przeprowadzenie echokardiografii, czyli badania ultrasonograficznego. Wystąpienie niewydolności wymaga przedłużenia okresu pobytu w łóżku oraz stosowanie leków, które z jednej strony zmniejszają pracę serca, z drugiej zaś zwiększają jego siłę.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• Rytm serca</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Nieregularności pracy serca pacjent czasem może sam zaobserwować na ekranie monitora — szczególnie w pierwszych dniach oraz po skutecznie przeprowadzonym rozpuszczaniu zakrzepów. Również ciężkie zaburzenia rytmu serca, wcześniej zwykle kończące się zgonem pacjenta, rozpoznawane są obecnie wcześniej dzięki stałemu monitorowaniu funkcji serca, co umożliwia podjęcie skutecznego leczenia. W pierwszym okresie stosowne leki podaje się w formie infuzji, w następnym — jako tabletki. Należy wspomnieć w tym miejscu o dwu ważących, ale na szczęście występujących dość rzadko zaburzeniach rytmu: zwolnienie rytmu serca (barykardia) i przyspieszenie (tachykardia). Jeśli wydatnej barykardii, mogącej doprowadzić nawet do ustania akcji serca nie uda się opanować farmaceutykami, konieczne jest zastosowanie rozrusznika serca. Stymulację rozrusznikiem przeprowadza się przez dożylne wprowadzenie cienkiego przewodu do prawej komory serca i podłączenie go do źródła prądu — baterii która elektrycznymi impulsami pobudza skurcze komór. Tego rodzaju stymulacja w wielu wypadkach konieczna jest jedynie przejściowo. W rzadkich przypadkach konieczna jest implantacja rozrusznika na stałe. Równie groźny jest przypadek odwrotny: ekstremalna tachykardia (migotanie komór), gdyż w stanie znacznego przyspieszenia rytmu serce nie jest już w stanie skutecznie przepompowywać krwi. W takiej sytuacji konieczne jest przeprowadzenie defibrylacji czyli całkowitego rozładowania potencjału elektrycznego serca za pomocą szoku elektrycznego, przeprowadzanego pod narkozą.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-86805109263071065872010-12-07T03:17:00.000-08:002010-12-07T03:17:42.382-08:00zawał serca i jego leczenie<div style="text-align: justify;">Zawał serca bardzo często objawia się tępym uciskiem, przypominającym ciężki kamień położony na lewej stronie piersi, wzmagający się do nieznośnego uczucia ciasnoty, sznurującego pierś niczym żelazna obręcz, poza tym często występują silne bóle, promieniujące do lewego ramienia, szyi i dolnej szczęki, które w odróżnieniu od innych silnych bólów wydają się zagrażać życiu i wyzwalają uczucie śmiertelnego strachu.</div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;"> W wielu przypadkach na czoło występuje zimny pot, zapowiadający rychłą zapaść krążenia: wszystko to stanowi bardzo charakterystyczne oznaki ostrego zawału, czyli niedrożności tętnicy wieńcowej. Dużo trudniej jest zdiagnozować zawał, gdy bóle mają charakter nietypowy: objawiają się na przykład wyłącznie w szyi i dolnej szczęce (czy chodzi o ból zębów?) lub w górnej części brzucha (wątroba?, woreczek żółciowy?). Zawał może się też objawić w formie podstępnej, wprowadzającej w błąd: jako nagłe uczucie wielkiego zmęczenia, paraliżującego wszelką aktywność. W takim przypadku już zwykłe codzienne czynności mogą stać się wielkim obciążeniem, doprowadzając do niezwykle krótkiego oddechu. Może się też zdarzyć, że zawał przebiegać będzie niemo — czyli bezobjawowo. Zdarza się to przede wszystkim u ludzi latami leczących się na cukrzycę. Przebycie nierozpoznanego zawału można stwierdzić na podstawie charakterystycznych zmian w EKG — tyle że już nie można ustalić kiedy miał miejsce. W równie różnorodny sposób mogą występować objawy przepowiadające wystąpienie zawału. Różne formy objawiania się zawału mają wielkie znaczenie dla no późniejszego przebiegu: im są dramatyczniejsze, tym szybciej wzywa się lekarza lub pogotowie i tym szybciej chory otrzyma ierwszą pomoc, nie mówiąc już o wdrożeniu leczenia klinicznego. Ą czynnik czasu ma w leczeniu wczesnej fazy zawału olbrzymie znaczenie. Również gotowość pacjenta do zmiany swego przyszłego stylu życia w dużej mierze zależy od tego, czy przeżył on i zrozumiał zawał jako zjawisko zagrażające jego życiu. Największe niebezpieczeństwo ze strony zawału czyha na pacjenta w czasie prz«d przyjęciem go do szpitala. W tej fazie obserwujemy najwyższy wskaźnik śmiertelności: około połowy zawałowców nie przeżywa tej fazy, głównie ze względu na nierozpoznanie, lub zbyt późne rozpoznanie zawału, ze względu na niecharakterystyczne objawy. Wysoki współczynnik śmiertelności w fazie przedszpitalnej nie jest wartością na jaką jesteśmy skazani — wręcz przeciwnie, możemy go aktywnie zmniejszyć, przede wszystkim gdy dzięki regularnie przeprowadzanym badaniom kontrolnym choroba wieńcowa zostanie wcześnie wykryta, gdy zatrzymamy lub zahamujemy jej rozwój za pomocą zmiany trybu życia i stosowania zaleconych przez lekarza farmaceutyków, a szczególnie gdy wzywać będziemy lekarza lub pogotowie nawet przy podejrzeniu, że mamy do czynienia z zawałem. Już w czasie transportu karetką szanse przeżycia zawału wyraźnie rosną: leki wprowadzane dożylnie uśmierzają strach i niepokój na równi z odczuwanym przez pacjenta bólem, lekarz czuwa nad czynnością serca i krążenia, w razie potrzeby wspierając je i stabilizując. Natychmiast po znalezieniu się w szpitalu pacjent dostaje się na salę intensywnej opieki medycznej, a ta gwarantuje mu bezpieczeństwo największe z możliwych w tym stadium, nawet jeśli w wielu artykułach określa się ją jako synonim stechnicyzowanej, odpersonifikowanej, niehumanistycznej medycyny aparaturowej. Prawdą jest, że pacjent odnajduje się w całkowicie obcym, nieznanym mu otoczeniu, często mając w zasięgu wzroku ' słuchu innych pacjentów. Do tego dochodzi nieustanna krzątanina lekarzy i sióstr szpitalnych, ostrzegawcze popiskiwanie aparatury kontrolnej. Mimo to wiele ankiet przeprowadzanych wśród pacjentów wskazuje, że im groźniejszy był ich stan, tym pewniej i bezpieczniej czuli się oni na stacji intensywnej opieki. Człowiek z zawałem nie je^ w tym obcym, niekiedy niepokojącym otoczeniu sam: lekarze i ir,^ personel medyczny nie troszczą się wyłącznie o fizyczne schorzenia są również gotowi porozmawiać i odpowiedzieć na zadawaj pytania. Nie powinno się unikać wykorzystania tej możliwości. Salę intensywnej opieki mogą wizytować najbliżsi, warto wykorzy stać tę możliwość i podzielić się z nimi lękami i troskami dotyczący niepewnej jeszcze przyszłości jak również współuczestniczyć w rc. dzinnych troskach i myślach. Wyłączenie z rozmów tematu leżąceg0 w tej chwili najbardziej na sercu i wysilone rozmawianie na tematy nautralne w równym stopniu obciąża pacjenta, co odwiedzającą go rodzinę. Generalnie od pacjenta zależy, czy zawał zostanie potraktowany jako uciążliwa i niekorzystna przerwa w prowadzonym życiu, czy tez jako skłaniające do zmian ostrzeżenie. Zawał może bowiem stać się punktem zwrotnym życia, zmienić w nim to, co do niego dcprowadziło. Najlepiej poinformuje Państwa na ten temat rozdziąj „Czynniki ryzyka przyczyną choroby wieńcowej serca". Po doznanym zawale mamy czas i okazję by wszystko przemyśleć i omówić z najbliższymi. Spróbujmy zrozumieć zawał jako wezwania do zmiany dotychczasowego stylu życia i odpowiednio je wyka. rzystać.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-50034879241136688112010-12-07T03:16:00.000-08:002010-12-07T03:16:11.875-08:00Postępowanie przy podejrzeniu zawału<div style="text-align: justify;">Przy wystąpieniu typowych oznak zawału serca należy postępować według następującego planu:</div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• położyć chorego w pozycji półleżącej (z uniesionym tułowiem) na kanapie</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• rozpiąć ciasne części garderoby, zdjąć krawat, rozpiąć kołnierzyk, biustonosz itp.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• w razie potrzeby wyłączyć radio i telewizor</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• jeśli symptomy są nieznaczne odczekać maksymalnie 30 minut,</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">przy silniejszych, bardziej dramatycznych symptomach natychmiast wezwać lekarza lub pogotowie ratunkowe</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• wzywając lekarza podać następujące dane: imię i nazwisko pacjenta, wiek, dolegliwości, znane czynniki ryzyka obciążające chorego oraz wyrazić przypuszczenie że jest to zawał serca</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• natychmiast po zakończeniu rozmowy telefonicznej spowodować by lekarz bez trudu i szybko odnalazł podany mu adres, np. w nocy jasno oświetlić mieszkanie czy dom, w razie potrzeby poprosić kogoś o dyżurowanie na ulicy przed domem itp.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• pacjenta nie pozostawiać samego, starać się go uspokoić unikać wzbudzania paniki</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Gdyby jeszcze przed przybyciem pomocy medycznej nastąpiła utrata przytomności (głowa opada na bok, oddech staje się chrapliwy) chorego należy ułożyć płasko na podłodze i pięścią silnie uderzyć w dolną część mostka. Uderzenia w policzki nie przynoszą w takim ypadku żadnego efektu. Jeśli ktoś jest obeznany z techniką reanimacji (oddychanie usta—usta, masaż serca) to zamiast uderzenia pięścią powinno się podjąć reanimację. Przemyślane działanie może w takich sytuacjach ratować życie. Nawet gdy okaże się że wszczęliśmy fałszywy alarm, to jest to bardziej niewinne niż poniechanie wezwania lekarza. Niestety nadal zbyt wiele czasu upływa pomiędzy wystąpieniem pierwszych symptomów zawału, a udzieleniem pomocy lekarskiej. Jest to czas bezcenny. Szybkie podjęcie fachowych zabiegów może odwrócić zagrażającą życiu sytuację i ograniczyć wielkość powstałego zawału.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-90872368934126667772010-12-07T03:15:00.000-08:002010-12-07T03:15:22.777-08:00Oznaki zawału<div style="text-align: justify;">Jak już wspomniałem na początku tego rozdziału zawał serca może objawić się w formie groźnych, zagrażających życiu objawów lub też symptomy mogą być mniej dramatyczne. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">Następujące objawy w miarę pewnie wskazują na zawał serca i nigdy nie powinny zostać zlekceważone:</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">■ ciężkie, długotrwałe bóle w klatce piersiowej, promieniujące czasami od okolicy zamostkowej do obu ramion, na brzuch, pomiędzy łopatki oraz do dolnej szczęki. Ból ten często określany jest jako palący lub tnący</div><div style="text-align: justify;">■ silne uczucie ciasnoty lub ucisku w klatce piersiowej, występujące w stanie spoczynku</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">■ zblednięcie lub zszarzenie twarzy, zimny pot występujący na czoło, górną wargę lub całą twarz. Twarz wyrażająca stan bezpośredniego zagrożenia, często nie do poznania zmieniona</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">■ brak powietrza (zmuszający do raptownego położenia się względnie przysiadnięcia), szybkie, płytkie oddechy</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">■ nagłe załamanie się krążenia (zapaść bez utraty przytomności) Gdy objawowi temu nie towarzyszy ból zwykle nie przeprowadza się badania EKG. W ten sposób w niekorzystnych okolicznościach przeoczyć można zawał</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Gdyby wymienione wyżej dolegliwości nie zaniknęły w ciągu 15—20 minut bezwzględnie należy wezwać lekarza lub — jeśli ten jest nieosiągalny — karetkę pogotowia. Przy dolegliwościach o dramatycznym przebiegu odczekiwanie 15—20 minut oczywiście odpada.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-12214403095310180582010-12-07T03:14:00.002-08:002010-12-07T03:14:38.195-08:00Zwiastuny zawału<div style="text-align: justify;">Pacjenci cierpiący już na dusznicę bolesną powinni traktować symptomy tej choroby jako zwiastuny nadchodzącego zawału, w momencie gdy ataki staną się częstsze i intensywniejsze, a szczególnie wtedy, gdy występują w stanie spoczynku. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">Groźnym znakiem jest również wydatne przedłużanie się czasu poszczególnych ataków. Pacjent w wymienionych przypadkach powinien jak najszybciej udać się do lekarza. Ludzie do tej pory nie narzekający na serce powinni bardzo poważnie potraktować pojawiające się uczucie ciasnoty lub silnego bólu w klatce piersiowej, przede wszystkim w okolicy zamostkowej. Dolegliwości te, w okresie przedzawałowym często występują po raz pierwszy przy pracy lub obciążeniu do jakich nie nawykliśmy (na przykład usuwanie śniegu wczesnym rankiem) i stanowią pewne oznaki choroby wieńcowej. Symptomy te winny każdego skłonić do rychłej wizyty u lekarza.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-41871622101641481812010-12-07T03:14:00.000-08:002010-12-07T03:14:10.128-08:00Oznaki grążącego zawału serca<div style="text-align: justify;">Zawał spaść może na człowieka niczym grom z jasnego nieba. Występują przy tym z minuty na minutę silne bóle (typowe dla angina pectoris), tak że zarówno sam dotknięty zawałem jak i osoby z bezpośredniego otoczenia są w stanie rozpoznać zagrożenie. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">W innych przypadkach zawał serca nie objawia się tak dramatycznie, i często nie zostaje rozpoznany. Zarówno chorzy jak i bliscy często nie wiedzą w jaki sposób mają się zachować. Dlatego jest rzeczą wielkiej wagi by dokładnie opisać, w jaki sposób można rozpoznać zawał i co w takiej sytuacji należy czynić. Najczęstszym błędem chorych i ich bliskich jest granie na zwłokę. Jak fatalne skutki można w ten sposób osiągnąć ukazują poniższe, autentyczne przypadki: Pan W. ma 55 lat, jest człowiekiem interesu i dużo pali. Wie, że cierpi na zaburzenia gospodarki tłuszczowej. W nocy budzi się i narzeka na silne, nieprzyjemne uczucie ciasnoty w klatce piersiowej, nie mogąc pozostać w łóżku wstaje i idzie do uchylonego okna by pooddychać świeżym powietrzem. Żona, pani W. usiłuje uspokoić swego męża. Udaje się jej namówić go by się na powrót położył, po czy zasypia. Rano pani W. budzi się obok martwego małżonka. Czterdziestoletni pan P., który przed pięcioma laty doznał niewielkiego zawału przedniej ściany serca przewraca się na korcie tenisowym. Czuje się słabo, jest mu zimno i odczuwa nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Prosi znajomego by odwiózł go do domu, gdzie kładzie się do łóżka, zakazując jednak żonie wzywania lekarza, ponieważ wierzy, że za chwilę będzie mu lepiej. Przy postępującym pogorszeniu się stanu pana P. żona wzywa w końcu pogotowie — mniej więcej po pięciu godzinach. Lekarz jest w stanie stwierdzić wyłącznie zgon. Pan E., 73-letni emeryt doznaje w nocy silnego bólu w klatce piersiowej, nie przechodzącego po upływie pół godziny. Mimo to pan E. nie chce nikomu przeszkadzać w nocy i czeka do rana. Rano dolegliwości prawie całkowicie ustępują, tak że pan E. rezygnuje z wizyty u lekarza. Jednak pod wieczór ból w klatce piersiowej powraca, a w nocy staje się tak silny, że pan E. alarmuje rodzinę, która w końcu wzywa lekarza. Pacjent trafia do kliniki — po 32 godzinach od pierwszych oznak zawału. Jakie wnioski można wyciągnąć z podanych przykładów? W przypadku pana W. żona postąpiła wprawdzie prawidłowo uspokajając go, zrobiła jednak błąd nie wzywając natychmiast lekarza. Przy znanych jej czynnikach ryzyka obarczających męża powinna pomyśleć o możliwości zawału. Prawdopodobnie pacjent zmarł w wyniku ostrego zaburzenia rytmu serca — tzw. migotania komór — zjawiska które można odwrócić pod warunkiem szybkiego dostarczenia pacjenta do szpitala. Szczególnie źle należy ocenić zachowanie się pana P., który w końcu miał już doświadczenia z zawałem. Wydaje się, że nie chciał po prostu uwierzyć, że doznaje drugiego zawału — stąd zwlekanie. Gdy człowiek nie dopuszcza do siebie takiej myśli, mimo wystąpienia sygnałów ostrzegawczych względnie już objawów zawału inicjatywę powinni przejąć bliscy i jak najszybciej wezwać lekarza. U pana E. nadmiar delikatności w stosunku do bliskich sprawił, że stracono dużo czasu. Pacjent pierwsze, najgroźniejsze godziny po zawale spędził bez opieki lekarskiej. Wprawdzie w tym przypadku wszystko skończyło się dobrze, tym niemniej nie zawsze los jest tak łaskawy. Największe zagrożenie ze strony zawału występuje więc w pierwszych godzinach od jego wystąpienia. Jakie zagadnienia mogą przy tym mieć znaczenie, przeczytali Państwo w pierwszych rozdziałach książki. W tym miejscu wskażę więc tylko dwie najczęściej występujące komplikacje:</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• ostre zaburzenia rytmu serca</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">• ostra niewydolność serca</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Serce podczas pierwszych godzin po zawale jest szczególnie podatne na zaburzenia rytmu. Najgroźniejszym chyba zjawiskiem jest migotanie komór — serce uderza w tym czasie ponad 300 razy na minutę! Takie zaburzenie rytmu należy bardzo szybko usunąć, co odbywa się najczęściej poprzez defibrylację, czyli zastosowanie elektrycznego szoku. W sprzęt do defibrylacji wyposażone są reanimacyjne karetki ratunkowe. Jeśli migotania komór nie uda się przerwać, dochodzi do śmierci serca i zatrzymania się krążenia. Jednak lekarz nawet nie posiadający defibrylizatora może stosować zabiegi reanimujące — do czasu przyjazdu ,,R"-ki, lub dostarczenia pacjenta na ostry dyżur. W poszczególnych przypadkach nie da się jednak przewidzieć czy, w jakim zakresie i kiedy wystąpi owo zaburzenie rytmu, ze względu na to dotkniętemu zawałem trzeba zapewnić jak najszybszą pomoc medyczną. Zawał może wywołać również wydatne zwolnienie rytmu serca — czyli barykardię. O barykardii można mówić gdy puls spadnie poniżej 60 uderzeń na minutę, choć bardzo często zdarza się spadek poniżej 40 uderzeń, co w określonych okolicznościach może doprowadzić do utraty przytomności. Krytyczną sytuację można opanować podając odpowiednie leki, lub stosując przez pewien czas sztuczny stymulator-rozrusznik serca. Zwykle sztuczna stymulacja potrzebna jest tylko przez kilka dni — w przeważającej większości przypadków serce regeneruje się i po kilku dniach podejmuje pracę w swym naturalnym rytmie. Ostra niewydolność serca pojawia się niekiedy we wczesnej fazie pozawałowej, choó znacznie częściej stanowi problem uwidaczniający się w późniejszym czasie. Z reguły niewydolność nie jest problemem pierwszych godzin. W każdym przypadku najistotniejszą rzeczą jest szybka hospitalizacja, gdyż jedynie warunki kliniczne spełniają wszelkie wymogi szybkiego usunięcia zagrażających życiu komplikacji.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-13541206469111295852010-12-07T03:13:00.000-08:002010-12-07T03:13:02.029-08:00Czynniki ryzyka niedobór ruchu<div style="text-align: justify;">jakie znaczenie ma aktywność fizyczna dla zdrowia — szczególnie w zakresie układu serce—krążenie — udowodniły między innymi makroskalowe badania Morrisa i jego współpracowników.</div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;"> Wyniki badań zdradzał już tytuł opracowania: „Trening wytrzymałościowy w czasie wolnym, ochroną przed chorobą wieńcową serca." W latach 1968—1970 rejestrowano sposób spędzania wolnego czasu przez 17.944 mężczyzn w średnim wieku, chodziło o urzędników miasta Londyn (London Civil Service). Jako trening wytrzymałościowy zaklasyfikowano następujące zajęcia: bieganie z prędkością 6,5 kilometra na godzinę, jogging, wędrowanie po pagórkowatym lub górzystym terenie, kolarstwo, pływanie, tenis, oraz intensywną pracę w domu i ogrodzie (kopanie rowów, ścinanie drzew itp.) trwającą nie krócej niż 30 minut dziennie.</div><div style="text-align: justify;">Po 8,5 latach, pod koniec badań, porównano model spędzania czasu wolnego ze współczynnikiem zachorowalności na schorzenia serca i krążenia. Okazało się, że w badanym czasie współczynnik zachorowalności wśród mężczyzn trenujących energicznie i regularnie był o połowę niższy niż u mężczyzn nieusportowionych, biernych fizycznie. Generalnie można też powiedzieć, że wśród mężczyzn starszych osłonowe działanie regularnych ćwiczeń fizycznych zarysowało się dobitniej niż wśród młodszych. U aktywnych mężczyzn w wieku od 40 do 65 lat zawał ze skutkiem śmiertelnym wystąpił w 1,1 procenta badanej populacji, w stosunku do 2,9 procenta występującego wśród nieaktywnych fizycznie. Mniejsze zawały, nie kończące się zgonem wystąpiły u 2 procent mężczyzn aktywnych i u 4 procent nieaktywnych. W pierwszej grupie (fizycznie aktywnych) przypadki odnowienia się dusznicy bolesnej zdarzały się również rzadziej — 3,3 procenta w porównaniu do 8,2 procent wśród grupy drugiej (fizycznie nieaktywnych). We wzorcowej grupie składającej się z 1400 mężczyzn niepalących i aktywniejszych fizycznie od innych w ciągu 8,5 roku badań tylko dwunastu miało zawał, jest to współczynnik pięciokrotnie niższy, niż wystąpił w grupie porównawczej, składającej się z mężczyzn palących i nieaktywnych fizycznie. Podobne wyniki osiągnęli naukowcy badający 16.935 mężczyzn — absolwentów Harvardu w wieku od 35 do 75 lat. Ze wszystkich badanych 572 osoby doznały zawału serca, z czego dwie trzecie można było określić mianem nieaktywnych fizycznie. Badania te wskazały również na bardzo interesujące zjawisko: ci absolwenci, którzy stosunkowo późno zaczęli uprawiać sport, rzadziej doznawali zawału niż ci, którzy trenowali w młodości, rozleniwiając się dopiero na starość. Późne zwrócenie się ku aktywności fizycznej wydaje się zatem zastępować uprawianie sportów w młodości, podczas gdy wytrenowani młodzi utrzymują niski próg ryzyka zawału wyłącznie kontynuując aktywność fizyczną do zaawansowanego wieku. Innym elementem amerykańskich badań, prowadzonych przez zespół Paffenbargera, było rejestrowanie przez 22 lata stanu zdrowia 3686 robotników portowych w San Francisco. Ich wyniki: u ciężko pracujących zawały występowały znacznie rzadziej niż wśród innych. Oznacza to, że regularnie powtarzany wysiłek fizyczny, zużywający dużą ilość energii stanowi osłonę przed chorobą wieńcową. Nakłady energetyczne mierzono dokerom według zużycia tlenu podczas wykonywania typowych prac. W czterech grupach wiekowych (od 35 do 44 lat, od 45 do 54, od 55 do 65 i od 65 do 74) ryzyko śmiertelnego zawału kształtowało się w zróżnicowany sposób, co jest zresztą całkowicie naturalne. W obu dolnych grupach wiekowych wysokie wydatki energetyczne obniżały to ryzyko bardzo wyraźnie. Przy wykonywaniu lekkich prac ryzyko to natomiast wzrastało — np. zagrożenie nagłym zgonem na serce wzrastało aż trzykrotnie. Wśród pracowników wykonujących lekkie prace fizyczne i palących dużo papierosów oraz charakteryzujących się nadciśnieniem, ryzyko zawału wzrastało aż dwudziestokrotnie w porównaniu do ciężko pracujących i nie palących. Paffenbarger wyliczył, że w okresie obserwacji, czyli w ciągu około 22 lat około 88 procent wszystkich zawałów można było uniknąć eliminując wymienione negatywne czynniki (czyli niską aktywność fizyczną, palenie i nadciśnienie). Czy uprawiający sporty wytrzymałościowe doznają mniej śmiertelnych zawałów bo chroni ich uprawianie sportu, czy też uprawianie takich sportów wybierają ludzie o silnym sercu i zdrowych naczyniach wieńcowych? Dzisziejszy stan wiedzy nie pozwala na to jednoznacznie odpowiedzieć, wiadomo jedynie że oba te czynniki współgrają ze sobą.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-4147938073156819842010-12-07T03:12:00.000-08:002010-12-07T03:12:06.272-08:00Czynniki ryzyka stres<div style="text-align: justify;">Pan H. został zaproszony na badania psychicznej reakcji na stres, gdyż jego lekarz był zdania, że ciśnienie pana H. wydatnie rośnie pod psychicznym obciążeniem. Ponieważ pan H. przebył zawał, lekarz uważał, że w ramach rehabilitacji warto przeprowadzić próbę stresową w warunkach zbliżonych do codzienności.</div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;"> W trakcie testu pacjent poddany został presji czasu: osoba prowadząca określiła zadanie następująco — chodzi o jak najszybszą reakcję na kolory, których nazwy ukazywać się będą na ekranie napisane nieprawidłową barwą, na przykład słowo „czerwony" ukaże się na niebiesko. Stres" — rzekł pan H. „co to jest tak właściwie? Nie mam żadnego stresu i nigdy nie miałem, a medycy robią dookoła tego tyle szumu..."- Mówiąc to, pacjent niespokojnie kręcił się na krześle. Zakończony właśnie test doprowadził go do widocznego i wymiernego napięcia: barwy pojawiające się na ekranie komentował napiętym, ale niepewnym głosem, tętno i ciśnienie wzrosły przy tym ponad przeciętną. W najtrudniejszej fazie testu, przy rosnącym współczynniku błędów ręce wpił kurczowo w oparcia krzesła. Po teście zapytałam go, czy złości się na popełniane błędy. Oczywiście, złoszczę się zawsze na swe błędy, ale bardzo krótko — po zakończeniu testu natychmiast rozluźniłem się" odpowiedział. Zademonstrowanymi mu wykresami tętna i ciśnienia był zaskoczony. „O, w tym momencie jest już ładnych parę minut po teście a ciśnienie nadal jest bardzo wysokie. Czy u wszystkich tak jest?" zapytał. U niektórych — owszem, odpowiedziałam. Nie będę już w dalszej części mówić o stresie, gdyż łatwo jest poruszać się w obrębie tego zagadnienia nie stosując tego nadużywanego ostatnio określenia. „Proszę ocenić procentowo jaką ilość czasu w pracy pozostaje Pan pod wpływem silnego napięcia." Określenie „napięcie" pan H. rozumie natychmiast. Oczywiście że jest w stanie silnego napięcia, ze względu na charakter zagadnień z jakimi ma do czynienia. Średnio od 5 do 6 godzin — a więc mniej więcej połowę czasu jaki poświęca pracy zawodowej. Dojazd samochodem do pracy i z pracy „nawet jeśli odbywa się w gęstym ruchu ulicznym i trwa godzinę zamiast 30 minut traktuje jako okres względnego odprężenia się. „A jak to jest wieczorem?" — pytam „czy jest pan w stanie zwrócić się ku innym rzeczom, poświęcić czas rodzinie, przyjaciołom, słuchać muzyki, oglądać filmy, uprawiać sport?" Pan H. jest zaskoczony. „Pani nie ma bladego pojęcia jak intensywnie się u nas pracuje. Automat do kawy pracuje przez cały dzień, niekiedy łapię się na tym, że palę dwa papierosy jednocześnie. Wracając do domu z takiego młyna jest się zmęczonym, po prostu zmęczonym. Owszem, żona stara się kształtować nasz czas wolny i udaje jej się to zwykle, tyle że ja raczej biernie jej towarzyszę. A wieczorem najpóźniej o 23.00 oczy mi się zamykają. Może wymyślać ile chce — ja zasypiam. Sport? Owszem, wcześniej grałem trochę w piłkę nożną, jeszcze w starej pracy, ale to było dziesięć lat temu — szkoda właściwie że przestałem. Kolacja? Rozkosze stołu? Wieczorem jem dużo, zwykle konkretne rzeczy, ponieważ w ciągu dnia jestem tak zajęty, że udaje mi się zjeść tylko jakieś ciastka czy herbatniki. Następne pytanie: ,,W jaki sposób kształtuje pan swój weekend?" „W sobotę jem śniadanie trochę dłużej i trochę później niż zwykle. Czytam przy tym gazetę. Następnie wszyscy razem udajemy się na większe zakupy. Po ich rozpakowaniu siadam do biurka, odrabiam zaległości powstałe w ciągu tygodnia i planuję następny tydzień. W międzyczasie przerwa na kawę lub niewielki spacer. Następnie wieczorem coś organizujemy — odwiedziny u przyjaciół, teatr lub kino. Pozwalam sobie na trochę więcej wina niż zwykle. W niedzielę mam w związku z tym lekkiego kaca i niechętnie wstaję. Przy śniadaniu często myślę — no to właściwie weekend już minął. Zawsze, gdy chętnie wziąłbym swój rower i po prostu gdzieś pojechał, pada hasło — musimy przywieźć mamę lub teściową na niedzielny obiad. Po obiedzie — dłuższym niż zwykle, gość pozostaje jeszcze na kawę". ,,A jak się pan czuje w niedzielę wieczorem?" „Zwykle nie za dobrze. Miewam bóle żołądka, nudności, a w głowie uczucie pustki. Jestem zmęczony, chcę iść spać, ale boję się nie móc zasnąć lub budzić się w nocy. Z tego względu nie kładę się jeszcze, oglądam telewizję, pakuję swoje rzeczy na poniedziałek rano i idę do łóżka około północy z uczuciem, że nie rozpocznę nowego tygodnia w dobrej formie. Zwykle budzę się w nocy i długo nie mogę zasnąć lub też budzę się bardzo wcześnie, tuż po czwartej i mimowolnie zaczynam planować dzień. Tak na marginesie: zawał miałem w poniedziałek rano około ósmej. Ból zaczął się gdy zjeżdżałem z ulicy na teren zakładu pracy. I co mogłoby panią jeszcze zainteresować: wychodząc rano z domu wiedziałem, że nie przetrzymam tego dnia. Ale powiedziałem sobie że to bzdura, że wszystko będzie toczyć się jak do tej pory." Sposób w jaki pan H. przeżywa stres, jednocześnie go nie przeżywając, jest charakterystyczny dla naszego społeczeństwa. Patologiczny styl życia, do którego należy napięcie i stałe poszukiwanie nowych napięć wyróżnia się swą niewidocznością. <br />
</div><div style="text-align: justify;">W jaki sposób możnaby opisać tak nam dobrze znany styl życia, by wszyscy zrozumieli jego znaczenie, a szczególnie jego chorobotwórczą potęgę? Czy istnieją dziś jeszcze ludzie kształtujący swe życie w sposób wyraźnie odmienny? Nie, jeśli odrzucimy porównanie z australijskimi Aborygenami, Indianami na wyżynach Boliwii, czy Murzynami w położonych na uboczu rejonach Czarnej Afryki. Dla większości porównanie się z tymi ludźmi byłoby zbyt trudne, nie mówiąc już o tym, że ich codzienne doświadczenia mają nikłą styczność z doświadczeniami współczesnych cywilizowanych ludzi. Pomyślmy zatem najpierw o sąsiadujących z nami lub spokrewnionych w swych zasadniczych rysach społecznościach: o kulturach śródziemnomorskich, które wir uprzemysłowienia wessał później niż ich północne odpowiedniki. Ludy te w większym stopniu niż my opierały się przemysłowej kulturze, dzięki czemu w większym niż my stopniu udało im się zachować żywą tradycję. Rodzina i religia wiążą tam ludzi silniej niż u nas. Odpowiada temu społeczny system wartości, w którym wydajność, sukces i dobra materialne nie wysuwają się na czoło w takim stopniu, jak to ma miejsce w kulturach północnych. Duże znaczenie mają stosunki międzyludzkie oraz kulturowa interpretacja sensu życia. Oba te aspekty działają niczym przeciwwaga, zdolna do zrównoważenia konsumpcyjnego nastawienia do życia oraz konkurencji pomiędzy ludźmi o znaczenie, wpływy i dobra materialne. Czujemy się dobrze w Grecji, Włoszech, Hiszpanii czy południowej Francji? Jeśli tak, dlaczego? Czy to możliwe że pociąga nas nie tylko słońce, morze i południowa roślinność ale i urok innego stylu życia? Mniej napięcia i więcej radości życia, więcej bliskości i serdeczności pomiędzy rodziną i przyjaciółmi, więcej wolnego czasu na wspólne biesiadowanie. Prawie wszyscy piją przy tym wino, ale prawie nikt się nie upija. Wydaje się że takie rzeczy jak kawa i papierosy są stworzone wyłącznie dla przyjemności. Wyidealizowany, uproszczony obrazek śródziemnomorskiego życia? Z pewnością. Tak samo jak opisywane przez historyków proste potrawy spożywane przez ludy śródziemnomorskie — chleb, olej, oliwki, ser, owoce i wino, od czasu do czasu ryby, rzadko, z okazji większych świąt mięso, w wielu miejscach zastąpione zostały bardziej wyrafinowanymi potrawami tak i w kulturze życia wiele się zmieniło. A jednak obraz ten nie jest do końca nieprawdziwy. Wiele z tradycyjnych wartości uwidacznia się do dziś w stylu życia, w sposobie kształtowania dnia powszedniego w sposobie obchodzenia się z ludźmi, w sposobie wyrażania swoich uczuć.Cóż ta wycieczka w śródziemnomorski styl życia ma wspólnego ze schorzeniami serca i krążenia? Ludzie którzy tam żyją są nimi mniej zagrożeni niż Niemcy, Holendrzy czy Norwegowie. Wskazuje na to epidemiologia, nauka parająca się analizowaniem rozprzestrzeniania się chorób w wielkich grupach populacyjnych. Jednak siła wyrazu poszczególnych badań epidemiologicznych jest zawsze ograniczona. Cóż wiemy naprawdę, dowiadując się, że Włosi niezależnie od wieku i płci są mniej zagrożeni zawałem niż Niemcy czy obywatele USA? Lub, stawiając pytanie nieco inaczej: Czy możliwe jest zidentyfikowanie tych aspektów stylu życia, które w szczególny sposób chronią przed zawałem i tych które doń prowadzą? Często za takimi pytaniami, na pierwszy rzut oka skłaniającymi do precyzji, ukrywa się pragnienie zidentyfikowania jednej przyczyny. Byłoby bardzo przyjemnie — bo prosto i przejrzyście — gdybyśmy mogli powiedzieć: w społecznościach konsumujących mniejsze ilości tłuszczy, względnie takie same ilości tłuszczy, ale o odmiennej strukturze (wyższy udział tłuszczy jedno- i wielonasyconych) ryzyko schorzeń serca i krążenia jest mniejsze. W społeczeństwach konsumujących jeszcze więcej tłuszczu charakterystycznego dla naszej diety ryzyko to wymiernie rośnie. Czy jednak te wypowiedzi są prawdziwe? Nie są całkowicie fałszywe. Ale jednak nie są też całkowicie prawdziwe.Gdy w niedługim czasie po drugiej wojnie światowej współczynnik zachorowalności na serce i krążenie groźnie wzrósł, naukowcy z krajów zachodnich zebrali się by zidentyfikować modyfikowalne przyczyny takiego stanu rzeczy. Sformułowali oni hipotezę, że gdyby zestawić dane dotyczące spożycia tłuszczy w przeliczeniu na głowę ednego mieszkańca dwunastu krajów europejskich i pozaeuropejskich, to po uszeregowaniu ich od największego do najmniejszego otrzyma się jednocześnie zestawienie według zachorowalności na serce i krążenie. W istocie listy nie zgodziły się. Dopiero po opuszczeniu kilku krajów, w których wysokie spożycie tłuszczy łączyło się z nikłym odsetkiem chorych na serce i krążenie, udało się owe zestawienie ujednolicić. To, że niezdrowy tryb życia — wysokie spożycie tłuszczy — czynniki ryzyka — wysoki poziom cholesterolu we krwi same w sobie nie mogą odpowiadać za wszystkie schorzenia ukazują również porównania różnych grup społecznych przeprowadzane w obrębie jednego państwa. W Wielkiej Brytanii udowodniono na przykład, że ludzie z dolnych warstw społecznych są w dużo większym stopniu zagrożeni chorobami serca i krążenia w porównaniu z ludźmi z warstwy średniej i wyższej, przy założeniu że próba jest reprezentatywna, czyli przy takim samym spożyciu tłuszczu, takim samym poziomie cholesterolu i takiej samej ilości wypalanych papierosów.Czy powinniśmy zatem zaprzestać zajmowanie się poszczególnymi czynnikami ryzyka? W żadnym wypadku. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że każdy z czynników ryzyka w udowodniony sposób zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca. Dotyczy to podwyższonego poziomu ciał tłuszczowych we krwi, palenia tytoniu, podwyższonego ciśnienia, zbyt wysokiego poziomu cukru we krwi, braku ruchu, na równi ze zwiększonymi obciążeniami psychospołecznymi, brakiem społecznego oparcia czy nierealistycznymi oczekiwaniami w stosunku do życia. W przeciwieństwie do tego nadwaga odgrywa rolę czynnika ryzyka jedynie przy jednoczesnym występowaniu któregoś z wyżej wymienionych współczynników, co zresztą najczęściej ma miejsce. Jednocześnie jednak warto zdawać sobie sprawę z tego, że każdy z poszczególnych czynników niesie ze sobą zróżnicowany poziom zagrożenia, zależący od stopnia nasilenia pozostałych współczynników. By unaocznić to na przykładzie podwyższonego poziomu cholesterolu, posłużymy się koncepcją stylu życia: styl życia związany z prawie permanentnym napięciem prowadzi do stałej aktywności organizmu. Z głowy, pragnącej wszystko mieć pod kontrolą, pochodzi bodziec do wydzielania większych ilości poprawiających sprawność hormonów stresu, które Przyspieszają tętno, podnoszą ciśnienie oraz przygotowują pozyskiwanie energii z cukru i tłuszczu. W stan wzbudzenia postawiony zostaje aparat regulujący krzepliwość krwi. Napięcie to nie tylko uczucie — to fizyczny stan organizmu. Jeśli w dodatku mamy do czynienia z — być może wrodzoną — predyspozycją do reagowania silnym wzrostem ciśnienia na stresujące sytuacje, to nawet mając w stanie spoczynku ciśnienie w granicach normy, przy podnieceniu możemy spodziewać się wartości ekstremalnych, silnie obciążających serce i krążenie. Możliwe jest też, że chroniczny stres wraz z dyspozycją do nadciśnienia spowoduje trwały wzrost ciśnienia powyżej normy. Negatywne oddziaływanie nadmiernej konsumpcji tłuszczy i podwyższonego poziomu ciał tłuszczowych we krwi potęgowane jest przez stres.Jednoznacznie wykazał to eksperyment przeprowadzony na hu-manoidalnych małpach. Odżywiano je identycznie, w zróżnicowany sposób wystawiając na działanie stresu. Po 22 miesiącach eksperymentu stwierdzono, że zwierzęta przebywające w stanie permanentnego stresu wykazywały dwukrotnie większe osady arterio-sklerotyczne w naczyniach wieńcowych niż te, którym nie przeszkadzano w ich codziennych zajęciach i przyzwyczajeniach. Interesujące są nie tylko wyniki eksperymentu ale i sposób w jaki go przeprowadzano. U małp dominujących w hordzie, czyli przywódców stada wywoływano stan psychofizycznego napięcia, wpuszczając w nieregularnych odstępach do klatki, będącej siedzibą całego stada nowe, silne osobniki płci męskiej, co wciąż otwierało walkę o dominującą pozycję. W ten sposób przywódca nigdy nie mógł być pewny swej pozycji. (Na marginesie trzeba przyznać, że metoda ta niewiele różni się od sposobów stosowanych przez kierownictwa, względnie rady nadzorcze niektórych wielkich koncernów. Tyle że permanentnemu eksperymentowi poddawani są ludzie...)Czy to przesada mówić o duchowym napięciu wśród małp? Czy psychospołeczny stres u zwierząt zasadniczo różni się od sposobu w jaki stres przeżywa człowiek? Wszyscy naukowcy prowadzący od wielu lat eksperymenty na zwierzętach stawianych w sytuacjach określanych umownie jako „społeczne" — niezależnie od tego czy były to myszy, szczury, świnie, świnki morskie, czy małpy naczelne — zgodnie stwierdzają występowanie dwu typów zachowań, którym, podobnie jak to dzieje się u ludzi, towarzyszą widoczne i wymierne emocjonalne i fizyczne reakcje: pierwszy to walka z konkurentem, drugi — nawiązanie pozytywnych, społecznych kontaktów. Przy wariancie pierwszym dochodzi do aktywizacji sympatycznego układu nerwowego, ze wzmożonym wydzielaniem się hormonów stresu, przyspieszeniem tętna i wzrostem ciśnienia oraz katabolicznej przemiany materii charakteryzującej się rozkładaniem cukru i tłuszczu w celu pozyskania dodatkowej energii. Przy drugim modelu zachowania się, czyli w trakcie nawiązywania pozytywnych, społecznych kontaktów mamy do czynienia z niemal dokładnym przeciwieństwem: zwierzęta odprężają się, tętno i ciśnienie krwi obniżają się nawet nieco poniżej charakterystycznej dla danego gatunku wartości spoczynkowej i wdrożona zostaje anaboliczna przemiana materii, co oznacza, że organizm w stanie odprężenia regeneruje się i odtwarza zużyte uprzednio zapasy.Powróćmy jednak do stresowanych małp naczelnych: przymus trwania stale w napiętej czujności, celem zabezpieczenia swej dominującej pozycji, niekorzystnie odbił się na ich pozostałych społecznych relacjach. Długotrwałe obserwacje wskazały, że małpy dominujące w stadzie z rzadka — w odróżnieniu od osobników zajmujących średnie i dolne stanowiska w hordzie — przysiadają się do innego osobnika tej samej płci. Spokojne wspólne siedzenie zwierząt, z kontaktem fizycznym, któremu częściowo towarzyszy przyjacielskie czochranie się czy iskanie, które mogłoby posłużyć jako równoważnik trwałego napięcia, właśnie przez to napięcie zostaje uniemożliwione. Napięta uwaga z jaką przywódca wypatruje pojawienia się nowej konkurencji wyklucza przyjazne stosunki z pobratymcami.Jedno z całą pewnością różni nas od małp: im nie przyszłoby do głowy zmieniać swój porządek społeczny w ten sposób, by sprzyjał on permanentnej walce konkurencyjnej. To ludzie skonstruowali opisany powyżej eksperyment. Jeśli spojrzymy na historię jako na wielki eksperyment przeprowadzany przez człowieka na własnym gatunku, to rewolucję przemysłową oraz jej kontynuację i perfekc-jonizację w XX wieku możemy potraktować jako wieki test na stres. Hierarchie i porządki dziobania — gdziekolwiek by nie spojrzeć. Bądź szybszy, silniejszy, po prostu lepszy od innych, wtedy zostaniesz wynagrodzony, coś otrzymasz. Zaraz, zaraz, co to było, ta nagroda? Czy od czasu do czasu nie wydaje się, że w permanentnej walce z widzialnymi i niewidzialnymi przeciwnikami tracimy z oczu cel wielkiej gonitwy? Czy przypadkiem nie nagroda, ale niemożność jej skonsumowania i odprężenia się potem nie stała się stygmatem wszystkich ludzi biorących udział w wielkim eksperymencie?</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">W USA, w stanie Pennsylvania znajduje się niewielka, włos-ko-amerykańska gmina — Roseto. Wszyscy jej mieszkańcy wyemigrowali przed laty z identycznie nazywającego się miasteczka w południowych Włoszech. W latach 1955—1961 różni naukowcy badali styl życia w Roseto, porównując sposób życia i współczynnik umieralności na zawały serca z gminą sąsiednią, uznaną za typowo amerykańską. Zwrócono przy tym uwagę na kilka szczególnych cech charakteryzujących gminę Roseto: w odróżnieniu od typowo amerykańskiej gminy była etnicznie jednorodna i czysto katolicka. Silnie zarysowane więzi rodzinne, przy paternalistycznie zorientowanej strukturze rodziny i jasne, wyraźnie od siebie odgraniczone role płci uzupełniały obraz tradycyjnej, lub jak kto woli ,.zacofanej" enklawy otoczonej nowoczesną normalnością. Mieszkańcy Roseto mieli społeczne oparcie nie tylko w rodzinach, ale i w kręgu sąsiadów i przyjaciół. Wszystkie stosunki społeczne miały miejsce w ramach przynależności parafialnej. Ksiądz troszczył się o wszystkich, którzy mimo przyjacielskich stosunków z sąsiadami mogli czuć się samotnie, organizując na przykład dla samotnych i owdowiałych koła samopomocy. W kulturowo obcym, potencjalnie wrogim społeczeństwie, chodziło o wyraźne odgraniczenie się i utrzymanie jedności grupy. Każdego nowoprzybyłego z południa Włoch serdecznie witano, oferując mu daleko idącą pomoc w zagospodarowaniu się w nowym miejscu. Wzajemną pomoc oceniano i wynagradzano znacznie wyżej niż dążenie do konkurowania ze sobą. Późniejsze porównanie z macierzystą gminą we Włoszech wykazało, że ta jest znacznie mniej zorientowana na homogenizm i tradycyjne wartości niż jej amerykański odpowiednik.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-1324318130500230152010-12-07T03:09:00.001-08:002010-12-07T03:09:35.801-08:00Nadciśnienie a prognoza długości życia<div style="text-align: justify;">W rozdziale tym wskazano już wielokrotnie na to, że nadciśnienie — przynajmniej w połączeniu z innymi czynnikami ryzyka i innymi, wynikającymi z nich schorzeniami, jest w stanie wydatnie skrócić długość życia. Wprawdzie nadciśnienie jest schorzeniem praktycznie nieuleczalnym, trwającym do końca życia, jednak niektórzy ludzie mimo poważnego nadciśnienia osiągają mocno zaawansowany wiek. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">Statystycznie jednak patrząc, nadciśnienie skraca życie. Jeśli w drodze zmiany trybu życia, odżywiania się i ewentualnie przy pomocy obniżających ciśnienie medykamentów uda się dnienie obniżyć lub przywrócić w granice normy, to istnieją poważne szanse na poprawienie zarówno jakości jak i oczekiwanej długości życia — do poziomu ludzi z normalnym ciśnieniem. Liczne badania naukowe wskazują, że poprzez obniżenie ciśnienia tętniczego można wydatnie wydłużyć oczekiwaną statystyczną długość życia nadciśnieniowców, przy czym dotyczy to również lekkich przypadków nadciśnienia. Dalej okazało się, że po znormalizowaniu ciśnienia krwi ciężkie zagrożenie zdrowia, takie jak udar mózgu, niewydolność serca i zaburzenia funkcji nerek występują znacznie rzadziej, w niektórych przypadkach nie częściej niż u zdrowej części społeczeństwa. Z uwagi na te pozytywne obserwacje warto jak najwcześniej rozpoznać i konsekwentnie leczyć nawet lekkie przypadki nadciśnienia. Sukces takiego postępowania jest podwójny. Z jednej strony przez całe życie cieszymy się lepszym zdrowiem i unikamy licznych schorzeń wynikających z nadciśnienia, z drugiej zaś zyskujemy ładnych parę lat życia.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-32451277241732022062010-12-07T03:08:00.001-08:002010-12-07T03:08:43.476-08:00Skala zjawiska<div style="text-align: justify;">W krajach wysokorozwiniętych zachodniego kręgu kulturowego nadciśnienie jest najważniejszą chorobą cywilizacyjną. Mniej więcej co piąty dorosły, po przekroczeniu 40 roku życia cierpi na to schorzenie. </div><div style="text-align: justify;"><a name='more'></a></div><div style="text-align: justify;">Również u wielu ludzi poniżej 40 roku życia pojawia się ono coraz częściej. U mniej więcej połowy wszystkich nadciś-nieniowców można stwierdzić mniejsze lub większe uszkodzenie mięśnia sercowego, uwarunkowane nadciśnieniem. Gdyby wszyscy ludzie zachowywali się nieco odpowiedzialniej w stosunku do własnego zdrowia, dane te byłyby znacznie niższe: tylko co drugi nadciśnieniowiec zdaje sobie sprawę ze swej choroby i zna wysokość swego ciśnienia. Ponieważ w przeważającej większości ludzie ci czują się dobrze, rzadko kto decyduje się na podjęcie skutecznych środków służących znormalizowaniu ciśnienia.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-71423594240725608512010-12-07T03:07:00.001-08:002010-12-07T03:07:33.471-08:00Subiektywne dolegliwości przy nadciśnieniu<div style="text-align: justify;">Nadciśnienie nie wywołuje zwykle żadnych charakterystycznych objawów, które mogłyby wcześnie zwrócić uwagę. Jest to choroba skryta, bezsymptomowa: wielu ludzi mimo wysokiego nadciśnienia latami czuje się znakomicie, sprawnie i nie ma najmniejszych dolegliwości. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">Tak więc jedynym skutecznym sposobem wczesnego rozpoznania jest regularne dokonywanie pomiarów ciśnienia krwi. U osób całkowicie zdrowych nie powinno się to odbywać rzadziej niż raz do roku. Bardzo wysoko podniesione ciśnienie może jednak łączyć się z objawami i dolegliwościami, różniącymi się od siebie w zależności od okoliczności, stanu zdrowia i wielu innych czynników. Za najogólniejsze symptomy uchodzą: łomotanie serca, stany lękowe, zawroty głowy oraz napadowe zlewanie się potem, względnie każda z tych dolegliwości występująca osobno. W niektórych przypadkach pojawiają się objawy bardziej typowe dla niewydolności serca, jak na przykład zadyszka występująca również w stanie spoczynku, czy gromadzenie się wody w płucach. Również objawy niewystarczającego ukrwienia mięśnia sercowego, poczynając od anginy pectoris a kończąc na zawale, mogą być zarówno wyrazem jak i skutkiem ciężkiego, chronicznego nadciśnienia. Podwyższone ciśnienie może również powodować silne bóle głowy, zaburzenia wzroku, przypominające oczopląs drżenie gałek ocznych z zawrotami głowy, a w skrajnych przypadkach zaburzenia świadomości, utratę świadomości, objawy porażenia i zaburzenia oddychania.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-28864965979045661912010-12-07T03:06:00.000-08:002010-12-07T03:06:21.246-08:00Cewnikowanie serca<div style="text-align: justify;">Cewnikowanie serca jest zabiegiem diagnostycznym, celowym przede wszystkim w sytuacji, gdy lekarz nie jest w stanie ocenić zdolności do znoszenia obciążeń przez ten organ na podstawie innych metod diagnostycznych, względnie jeśli wyniki innych badań są częściowo sprzeczne.</div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;"> Innym wskazaniem do wykonywania cewnikowania jest konieczność bardzo dokładnego oszacowania sprawności serca u osób podlegających silnym obciążeniom fizycznym na przykład u uskarżających się na serce sportowców. Stosowanie cewnika miękkiego, który do serca przedostaje się wraz z prądem krwi — potocznie mówi się o „małym cewnikowaniu" jest zabiegiem obarczonym małym ryzykiem, a dostarczającym całego szeregu ważnych, dodatkowych informacji, na przykład o charakterystyce ciśnienia krwi w obiegu płucnym, o roboczym ciśnieniu napełniania komory, czy w ogóle o sprawności przepona powywania w warunkach kontrolowanego obciążenia wysiłkiem fizycznym. Jest to wprawdzie zabieg stosunkowo prosty, wymaga jednak o lekarza dość dużego doświadczenia, nie mówiąc już o specjałistycz. nym wyposażeniu gabinetu zabiegowego. Przed zabiegiem skóra zostaje miejscowo znieczulona, tak ż« pacjent po zastrzyku nie odczuwa już nic. Za pomocą specjalnej igły lekarz wprowadza do żyły łokciowej miękki dwużyłowy przewi opatrzony na końcu małym nadmuchiwalnym balonikiem. Po wprowadzeniu balonika do żyły unosi go prąd krwi — do prawegi przedsionka, prawej komory, skąd następnie zostaje przemieś; czony do tętnicy płucnej. Na drugim końcu przewodu, oczywiście poza ciałem pacjenta, znajduje się aparat mierzący ciśnienie na całej drodze balonika — a więc również w obiegu płucnym. Panujące tam ciśnienie odpowiada ciśnieniu napełniania się lewej komory serca.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-27982711528254858152010-12-07T03:05:00.002-08:002010-12-07T03:05:42.797-08:00Monitoring pracy serca<div style="text-align: justify;">W powiązaniu ze wszystkimi chorobami serca mogą występowa zaburzenia jego rytmu — zaburzenia najróżniejszego rodzaju. Istnieją zaburzenia polegające na przykład na występowaniu poje dynczych skurczy dodatkowych (ekstrasystoli) które są wprawdzi dokuczliwe i nieprzyjemne, nie przedstawiają sobą jednak więk szego zagrożenia. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">Inne, jak na przykład całe serie skurczy dodat kowych czy budzące taki lęk migotanie przedsionków mimo, że nie się przez pacjenta odczuwane jako zaburzenia rytmu serca, stanowi bardzo poważne zagrożenie. By móc jednoznacznie zdiagnozować, czy mamy do czynienia z dokuczliwymi ale niegroźnymi skurczam dodatkowymi czy też z inną, daleko groźniejszą formą zaburzeń, stosuje się monitorowanie pracy serca. Różnica pomiędzy takim długofalowym EKG a zwykłym, przeprowadzanym w spoczynku czy pod obciążeniem, jest zasadnicza. Przy .zwykłym" EKG rejestruje się jedynie kilka uderzeń serca. Monitorowanie przeprowadzane najczęściej w ciągu 24 godzin umożliwia zarejestrowanie i ocenę ponad 100.000 uderzeń. Poza tym monitorowanie umożliwia wgląd w pracę serca w normalnych warunkach, w trakcie dnia powszedniego, rejestruje jego rytm w spoczynku i pod obciążeniem, w dzień i w nocy. Przy diagnozowaniu zaburzeń rytmu serca jest to metoda niezastąpiona. Podczas przewidzianego na monitoring czasu — zwykle są to 24 godziny, pacjent ma do piersi przyklejone elektrody, a w niewielkiej torebce przymocowanej do pasa urządzenie rejestrujące. Wykonuje on normalne czynności prowadząc jednocześnie coś w rodzaju protokołu — zapis swych czynności, jak również ewentualnie odczuwanych dolegliwości. Następnego dnia taśma z danymi jest oceniana. Specjalna aparatura wyświetla krzywą EKG na monitorze, drukując dodatkowo wykres miejsc, które lekarza szczególnie zainteresują. W ten sposób można rozpoznać, ocenić i leczyć wszelkie zaburzenia rytmu serca: od skurczy dodatkowych w rytmie komorowym, poprzez napadowe częstoskurcze i migotanie przedsionków aż po tachykardię, trzepotanie komór czy ich migotanie.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-33234122254933392932010-12-07T03:05:00.000-08:002010-12-07T03:05:01.161-08:00Echokardiografia<div style="text-align: justify;">Echokardiografia, czyli badanie serca ultradźwiękami odpowiada n wiele kwestii powstających zarówno w ostrej fazie zawału ja również w długofalowej terapii pacjentów po zawale, dylata-' balonowej czy innych operacjach serca. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">Wyniki tego badania infor mują o wielkości zawału i stref granicznych, o tętniakach i ich wielkości, jak również o skrzepach w lewej komorze serca. Niezb skomplikowane badanie przeprowadzane jest obecnie na coraz większą skalę — nie jest ani niebezpieczne ani nieprzyjemne dla pacjenta a dostarcza ważnych informacji, szczególnie przy dużyc zawałach i tętniakach. Ultradźwięki wytwarzane są w głowicy dźwiękowej, która jes jednocześnie nadajnikiem i odbiornikiem. Mówiąc w dużym uprosz czeniu, wytworzone fale dźwiękowe (pozostające poza naszym rejestrem słyszalności) uderzają w serce, po odbiciu się powracają do głowicy. Ich energia przekształcana jest następnie w energię elektryczną, w efekcie czego na ekranie powstaje obraz. Z tego obrazu lekarz wnioskuje o stanie wszystkich odbijających dźwię' struktur serca: osierdzia, przedsionków, komór, blizn, tętniaków, jak również ma możliwość zaobserwowania wytwarzania się skrzepów w lewej komorze i ewentualnie w przedsionku. Wyniki każdego badania są dokumentowane, co umożliwia ic porównywanie w trakcie leczenia.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-39634075740063360092010-12-07T03:04:00.001-08:002010-12-07T03:04:28.468-08:00Obraz rentgenowski organów piersiowych<div style="text-align: justify;">Obraz rentgenowski i — w rzadszych przypadkach prześwietlenie klatki piersiowej informują o stanie znajdujących się tam organów, przede wszystkim serca, aorty piersiowej i płuc. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">By móc lepiej ocenić wielkość i formę serca i jego poszczególnych odcinków, na przykład przedsionków, klasyczny obraz ,,od przodu" często bywa uzupełniany zdjęciem zrobionym z lewego boku, przy czym, w celu otrzymania lepszego kontrastu, przewód pokarmowy wykorzystywany jest jako swego rodzaju ograniczenie — pacjent przed badaniem przełknąć musi łyżkę stołową gęstej papki barytowej. Powiększenie przedsionków i komór wskazuje najogólniej na nadmierne obciążenie i osłabienie tych odcinków serca. Na zdjęciu rentgenowskim można rozpoznać również zmiany miażdżycowe zastawek, osierdzia i aorty głównej oraz gromadzenie się płynu w płucach — oznakę niewydolności serca. Przy podjęciu leczenia zdjęcia kontrolne umożliwiają śledzenie postępów. Zdjęcia rentgenowskie uzupełniają echokardiografię w zakresie określania wielkości przedsionków i komór, zaś same w sobie mogą potwierdzić lub obalić podejrzenie gromadzenia się płynu w płucach. Obciążenie promieniowaniem jest w ich wypadku niewielkie o wiele mniejsze niż przy pełnym prześwietleniu — tym niemniej zlecanie ich powinno być przemyślane i udokumentowane.</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5034983169650504834.post-89316045750883378962010-12-07T03:03:00.000-08:002010-12-07T03:03:50.791-08:00ERGOMETRIA (EKG POD OBCIĄŻENIEM)<div style="text-align: justify;">Badanie serca pod obciążeniem przeprowadza się na specjalnym rowerku do ćwiczeń, bieżni na rolkach lub urządzeniu imitującym wspinanie się po schodach. Intensywność wysiłku, czyli praca jaką pacjent wykonuje mierzona jest w watach. </div><a name='more'></a><div style="text-align: justify;">W zależności od ustawienia urządzenia pacjent wykonuje pracę o natężeniu 25, 50, 75 lub 100 W. W trakcie badania jednocześnie rejestruje się EKG, tętno orazi ciśnienie, zwracając też uwagę na ogólne samopoczucie pacjenta| w czasie wysiłku, szczególnie pod kątem wystąpienia objawów dusznicy bolesnej. Po zakończonym wysiłku bada się zdolność regeneracyjną pacjenta — przez około 3—5 minut. Ergometria przy odpowiednio wysokim obciążeniu ma bardzo dużą wartość diagnostyczną. Lekarz na podstawie zapisu wykresów jest w stanie rozpoznać, że serce pod wpływem określonego obciążenia wykazuje objawy niedotlenienia, co wskazuje na istnienie jednego lub więcej wydatnych przewężeń naczyń wieńcowych, mogących na krótszą lub dłuższą metę doprowadzić do zawału. Gdy pierwszy (lub drugi) zawał miał już miejsce, zaobserwowane zmiany, łączące się zazwyczaj z zadyszką i objawami dusznicy bolesnej, wskazują na możliwą bliskość kolejnego zawału. Ponieważ zagrożenia tego można uniknąć stosując leczenie farmakologiczne lub chirurgiczne (bypass, dylatacja) ergometria, umożliwiająca niejako spojrzenie w przyszłość, nabiera szczególnie cennego znaczenia. Przy pomocy ergometrii lekarz może również sprawdzać skuteczność przepisanych farmaceutyków, w razie potrzeby modyfikując ich dawkę Ergometria umożliwia również wczesne wykrycie tych zaburzeń rytmu serca, które występują wyłącznie pod obciążeniem oraz uchwycenie charakterystyki tętna i ciśnienia podczas wysiłku. W rehabilitacji po zawale lub operacji serca, ten sam rowerek wykorzystywać można w terapii ruchowej, w celu stopniowego wprowadzania coraz większych wysiłków. Nie należy w tym miejscu przemilczać, że ergometria przeprowadzana na rowerku, bieżni rolkowej czy innym urządzeniu nie jest całkowicie pozbawiona ryzyka. Jeśli na przykład pacjent uskarża się na typową dusznicę bolesną, atakującą go podczas wchodzenia po schodach — co jest sytuacją zdarzającą się na co dzień — to badanie na ergometrze rowerowym wręcz modelowo odtwarza tę sytuację, prowokując wystąpienie ataku. W obecności lekarza symuluje się więc wysiłek fizyczny odpowiadający wysiłkowi wspinania się po schodach — około 50—75 wat. Prowokuje się w ten sposób wystąpienie niedokrwienie serca, a więc przyczyny dusznicy i dokumentuje w formie wykresu EKG. Ważne jest by pomiar następował w trakcie wysiłku a nie na przykład po nim — charakterystyczne po nim zmiany w wykresie występują przez bardzo krótki okres czasu i znikają bez śladu. Z jednej strony jest istotne, by pacjent podczas badania nie był niedociążony — zmiany w wykresie EKG występują i są mierzalne dopiero po przekroczeniu pewnej wartości progowej, z drugiej zaś strony (w rzadkich co prawda wypadkach) obciążenie może stanowić zbyt duży wysiłek dla chorego serca, w wyniku czego może dojść do wystąpienia ostrych komplikacji. Nie chodzi przy tym o ostry atak dusznicy piersiowej — o sprowokowanie go podczas badania wszak chodzi — lecz o niepożądane zaburzenia rytmu serca, spiętrzenie krwi w płucach lub nawet zawał. Ryzyko nie jest jednak zbyt duże, poza tym obecny przy badaniu lekarz bez większych kłopotów jest w stanie opanować zaburzenia rytmu czy inne komplikacje. Wymienione komplikacje są powodem, dla którego ergometrii nigdy nie wolno przeprowadzać pod nieobecność lekarza. Jeśli podczas badania nastąpi zawał, z dużą dozą prawdopodobieństwa można określić, że wystąpiłby on przy najbliższym wysiłku fizycznym — może nawet tego samego wieczoru. Można wręcz powiedzieć, że wystąpienie zawału podczas badania jest korzystniejsze — odpada czas oczekiwania na pomoc lekarską a obecny w laboratorium personel medyczny błyskawicznie podejmie wszelkie konieczne kroki. Mimo to pacjenci powinni zdawać sobie sprawę z istniejącego zagrożenia — jest rzeczą całkowicie zrozumiałą, że człowiek po zawale, dylatacji balonowej czy bypassie, zwłaszcza niedawno przebytej obawia się pełnego obciążenia, koniecznego dla uzyskania wiarygodnych danych. Szczególnie ważne jest odebranie pacjentowi tego lęku. Przedwczesne przerwanie badania, przed wystąpieniem istotnych sygnałów, które winny być udokumentowane, zarówno lekarza jak i pacjenta stawia w niekorzystnej sytuacji: może się zdarzyć, że ze względu na zbyt małe obciążenie nie wystąpią zmiany w EKG i choroba wieńcowa nie zostanie właściwie zdiagnozowana. Ogólnie rzecz biorąc można określić, że typowa angina pectoris występująca przy wysiłku fizycznym jest wskazówką do przeprowadzenia dokładnej ergometrii rowerowej pod możliwie dużym obciążeniem. Jeśli lekarz podczas badania wyciągnie wniosek, że co najmniej jedno naczynie wieńcowe jest zwężone w ponad 75 procentach, co powoduje niedokrwienie mięśnia sercowego ze wszystkimi tego konsekwencjami, do dużego zawału włącznie, to naturalną konsekwencją jest zalecenie cewnikowania serca.</div>Unknownnoreply@blogger.com0